🐢 Wdałam Się W Romans

The Romans in Britain. (A history in 40 words) The Romans gave us aqueducts, fine buildings and straight roads, where all those Roman legionaries. marched with heavy loads. They gave us central heating, good laws, a peaceful home …. then after just four centuries. „Zawsze miałam nad sobą facetów, którzy byli bardziej kompetentni, lepiej mówili po niemiecku, mieli fajniejsze pomysły. Ale dziwnym trafem to mnie pytali o radę i potem moje rozwiązania prezentowali jako swoje. Przyzwyczaiłam się do tego, żadna ze mnie feministka, nie umiem o siebie zawalczyć. Dokładnie tak samo było w moim życiu prywatnym”. The fall of the Western Roman Empire, also called the fall of the Roman Empire or the fall of Rome, was the loss of central political control in the Western Roman Empire, a process in which the Empire failed to enforce its rule, and its vast territory was divided into several successor polities. The Roman Empire lost the strengths that had Byliśmy z Dariuszem bardzo ostrożni. W pracy kontaktowaliśmy się rzadko, a jeśli już, to w obecności świadków. Traktowaliśmy się chłodno, nigdy nie wychodziliśmy razem. Spotykaliśmy się w tajemnicy, zawsze w mieszkaniu, które mój kochanek specjalnie wynajął dla naszych schadzek. Przyjeżdżaliśmy i wychodziliśmy z niego osobno. To understand it, we should try to clarify who the Romans were genetically. Ancient Rome was the capital of an empire that was immense to those times’ standards and still is to modern ones: back then, more than 70 million people across Europe, the Middle East and Africa called Rome their capital. Do momentu, gdy nie poszliśmy ze sobą do łóżka. Nie wiem co się stało. Potrzebowałam tego, a on dał mi wszystko czego oczekiwałam. Wdałam się w romans. Zapracowany mąż niczego się nie domyślał, a “kolega” bywał u mnie prawie codziennie przez pół roku. Sam prowadził swoją firmę i miał elastyczny czas pracy. Cimbrian War. The Cimbrian or Cimbric War (113–101 BC) was fought between the Roman Republic and the Germanic and Celtic tribes of the Cimbri and the Teutons, Ambrones and Tigurini, who migrated from the Jutland peninsula into Roman-controlled territory, and clashed with Rome and her allies. The Cimbrian War was the first time since the JOANNA CHMIELEWSKA. STARE PRÓCHNO AUTOBIOGRAFIA TOM 6. Nosem już mi powychodziły te wszystkie młodości i postanowiłam się zestarzeć. Niestety, siła wyższa, czyli tak zwane życie, nie uwzględniło mojej decyzji i uparcie dostarcza mi wrażeń, właściwych dla osoby młodej i pełnej wigoru. Część z tego próbuję wykorzystywać w Nie, nie myśl, że chcę się usprawiedliwiać. Nie da się usprawiedliwić tego, że zauroczona wdałam się w trwający kilka tygodni romans. Podstawa to dobra organizacja-Wierz mi, nie tylko w pracy. Mając romans przede wszystkim. Kombinowałam jak nastolatka, żeby nie wydało się dlaczego znowu wrócę później do domu. Roman Naming Practices During the Principate Period. Practically even before a child of Roman parents was conceived, during the period of the Republic his or her name was already prescribed by a rigid system of personal identification. During the Principate, however, naming practices began to change, making this period a particularly Na jaw wychodzą zastanawiające fakty o Paulinie Smaszcz. Gwiazda kiedyś również wdała się w romans. Rozstanie absolutnie nie należało do przyjemnych. Paulina Smaszcz zwróciła się do obserwatorów z zaskakującą argumentacją. Get the We Came as Romans Setlist of the concert at The Regent Theater, Los Angeles, CA, USA on October 20, 2021 from the “To Plant A Seed” 10 Year Anniversary Tour and other We Came as Romans Setlists for free on setlist.fm! crtL. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2015-03-04 00:15:56 AniLE Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-03 Posty: 3 Temat: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Kochane Kobitki, Postanowilam sie zebrac w garsc i napisac w nadziei, ze mi pomozecie. Mam bowiem taki maly problem...Jestem dzieciata mezatka, w domu wszystko dobrze sie uklada. I wszystko byloby dobrze, gdyby nie ten moj durnowaty mozg, ktoremu sie wydaje, ze sie zakochalam... w koledze z pracy... w dodatku o wiele ode mnie starszym...Pracujemy oboje przy projekcie nowego systemu, wiec choc atmosfera w pracy jest cudo, to jednak jest bardzo, bardzo duzo stresu. Wiem, ze nasz mozg moze "pomylic" napiecie w pracy z napieciem jakim jest zafascynowanie kims - i wlasnie na mnie to padlo!!!Ironia losu, jeszcze jakis rok temu facet wydawal mi sie raczej niezbyt sympatyczny. Nie jest przystojny. Nie jest nawet w moim typie, wrecz przeciwnie!!!!! Jest zonaty, jego zona pracuje w tym samym zakladzie i dobrze sie znamy. Zaciskam zeby jak tylko moge bo (jak mysle na trzezwo) wcale nie chce wdawac sie w zaden romans (zeby i sobie zycia nie kopac, ani jemu ani jej). Ale tak sie sklada, ze mamy ze soba bardzo duzo do czynienia i jak tylko znajde sie kolo niego, trace rozum. Staram sie nie poddac, ale to prawie boli (cos jak byscie w polowie stosunku nagle mialy przestac i powiedziec facetowi "wiesz, dokonczymy kiedy indziej") .Jesli chodzi o niego, to jestem praktycznie pewna, ze jestem dla niego po prostu kolezanka z pracy. Cale szczescie, ze nie probuje mnie podrywac (choc czasem trafiaja mu sie zarty z podtekstem)...Probuje roznych rzeczy: poniewaz rzecz dzieje sie we Francji, tutejsze powitanie (co Was pewnie zbulwersuje) to calowanie sie dwa razy w policzek. Wszyscy to robia, to mniej wiecej jak nasze "czesc". Juz sama nie wiem czy mam zamknac oczy i w upojeniu wachac jego perfumy czy tez wstrzymac oddech - kiedy mowimy sobie "dzien dobry". Jak tak dalej pojdzie, to sie udusze... Ktoregos dnia probowalam przejsc na powadanie reki, ale osiagnelam tylko to, ze on doszedl do wniosku, ze musze byc juz zupelnie wymeczona przez siedzenie po godzinach, i przez caly dzien cackal sie ze mna jak ze zgnilym jajkiem, nie pozwalal innym mi przeszladzac, przynosil ciastka itp. Cholera, a tak sie staralam... Kiedy jedziemy razem w delegacje, juz samo siedzenie w samochodzie kolo niego to meka. Jeszcze gorzej w samolocie, bo siedzimy prawie sie dotykajac. Kiedy wracamy z biura do hotelu, czasami pewnie wychodze na milczka, bo staram sie jak moge nie probowac go prowokowac - choc az mnie skreca na mysl, ze pewnie niewiele potrzeba, zebysmy razem wyladowali w lozku. Juz nie mowiac o tym, ze on czasem nawet na ten temat sie - staram sie jak moge, ale w glowie mam tylko jedna mysl: usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania...Poradzcie pliz co ja mam zrobic, zeby sie nie dac...!! Dzieki wielkie!Ani 2 Odpowiedź przez Emilia 2015-03-04 01:11:08 Emilia 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2007-08-27 Posty: 3,988 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... A ile ty masz lat? 15? Bo zachowujesz się jak za przeproszeniem gówniara, która przechodzi burzę hormonalną. Jesteś dorosła, mężata, dzieciata? Nie do uwierzenia. Jesteś zwierzątkiem, które nie potrafi panować nad popędami czy dorosłą kobietą, która sama rządzi sobą? Może zmień pracę, choć w twoim przypadku pewnie w każdej następnej podczas pracy tak cięższym projektem będzie to samo. 3 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-03-04 01:16:17 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans...Ja na Twoim miejscu skupiłabym się bardzo mocno na związku i mężu - spędzanie jak najwięcej czasu razem, jakiś romantyczny wypad tylko we dwoje, randka, kolacja poza domem... cokolwiek, co sprawi, że znów poczujesz do męża coś więcej niż tylko "dobry mąż, dobry ojciec dzieci". Gdy na nowo oczarujesz się mężem (a on Tobą), kolega z pracy przestanie być taki interesujący. 4 Odpowiedź przez panibaronowa 2015-03-04 01:30:45 panibaronowa Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-01 Posty: 920 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Lwica_ napisał/a:Ja na Twoim miejscu skupiłabym się bardzo mocno na związku i mężu - spędzanie jak najwięcej czasu razem, jakiś romantyczny wypad tylko we dwoje, randka, kolacja poza domem... cokolwiek, co sprawi, że znów poczujesz do męża coś więcej niż tylko "dobry mąż, dobry ojciec dzieci". Gdy na nowo oczarujesz się mężem (a on Tobą), kolega z pracy przestanie być taki właśnie, przypomnij sobie, kim dla Ciebie jest Twój mąż i czy na pewno jak podlotek zamierzasz się dalej zachowywać. Czy ten człowiek przypadkiem nie byłby załamany, jakby się o tym dowiedział. A powabnego kolegę codziennie przynajmniej dwa razy wyobrażaj sobie, jak siedzi na kiblu. ciasto pieniądz. 5 Odpowiedź przez pachnacypodroznik 2015-03-04 02:00:51 pachnacypodroznik Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zawód: Specjalista Zarejestrowany: 2015-02-20 Posty: 179 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans...@AniLE Ludzie we Francji są cudni. Wygląda na to, że masz super zespół i doskonale się dogadujecie. Rónice kulturowe będą zawsze widoczne dla Ciebie, aczkolwiek jesteś częścią zespołu, więc siłą zeczy jedną z 'nich'. Weź głęboki oddech i przemyśl sprawę. Ewentualnie jeśli macie inny dział, w którym mogłabyś się sprawdzić, postaraj się o przeniesienie. 6 Odpowiedź przez rafatal 2015-03-04 10:32:01 Ostatnio edytowany przez rafatal (2015-03-04 10:33:16) rafatal Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-29 Posty: 160 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Cokolwiek zrobisz jesteś w d**ie. Nawet jak będziesz z tym walczyć to i tak na męża będziesz patrzeć przez pryzmat wyidealizowanego mąż jest na z góry przegranej pozycji, Twój mózg (?) włączył inny bieg, w którym nie ma miejsca dla pod uwagę to co piszesz - sama z tym nie zrobisz porządku i na końcu faktycznie skończysz z głową między kolanami kolesia z się to nie rozwiązanie, zmienić prace słabe... w końcu spotkasz kolesia gdzieś tam przypadkiem i zaczniesz wypisywać brednie o przeznaczeniu i niesamowitym lekarstwo to zjeść, przetrawić i wydalić. Tylko wtedy masz szanse na prawdziwe wyleczenie. Niestety, najbiedniejsze w tym wszystkim będą dzieci... które będą świadkami wyniszczenia ich rodziny, depresji ojca... ale co tam, priorytetem jest "usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania..."Moim zdaniem masz 2 wyjścia... 1 długi rozbieg, walić głową w ścianę tak długo, aż przejdą Ci niepożądane objawy,2 skończyć między kolanami kolesia i ciągnąć tak długo aż spraw się nie sypnie. 7 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-03-04 11:34:45 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... rafatal napisał/a:Cokolwiek zrobisz jesteś w d**ie. Nawet jak będziesz z tym walczyć to i tak na męża będziesz patrzeć przez pryzmat wyidealizowanego mąż jest na z góry przegranej pozycji, Twój mózg (?) włączył inny bieg, w którym nie ma miejsca dla pod uwagę to co piszesz - sama z tym nie zrobisz porządku i na końcu faktycznie skończysz z głową między kolanami kolesia z się to nie rozwiązanie, zmienić prace słabe... w końcu spotkasz kolesia gdzieś tam przypadkiem i zaczniesz wypisywać brednie o przeznaczeniu i niesamowitym lekarstwo to zjeść, przetrawić i wydalić. Tylko wtedy masz szanse na prawdziwe wyleczenie. Niestety, najbiedniejsze w tym wszystkim będą dzieci... które będą świadkami wyniszczenia ich rodziny, depresji ojca... ale co tam, priorytetem jest "usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania..."Moim zdaniem masz 2 wyjścia... 1 długi rozbieg, walić głową w ścianę tak długo, aż przejdą Ci niepożądane objawy,2 skończyć między kolanami kolesia i ciągnąć tak długo aż spraw się nie mąż jest na przegranej pozycji i niekoniecznie lekarstwem będzie konsumpcja (szczególnie, że kolega nie jest prawdopodobnie zainteresowany).Ja byłam w bardzo podobnej sytuacji, pewien chłopak bardzo mocno na mnie działał, a że widywałam się z nim codziennie z racji szkoły, lekko nie było. I mogłam albo olać związek i zabawić się z nową fascynacją, albo próbować odbudować w związku to, co zaczęło szwankować - zainteresowanie sobą nawzajem. Udało się, bo jest to kwestia zmiany podejścia, chęci i odrobiny wysiłku - im więcej czasu spędzałam z moim, tym mniej idealny wydawał się być obiekt choć nadal działał na mnie fizycznie, to z całą pewnością nie tak mocno, jak na początku, w związku z czym nie miałam już żadnych problemów z myśleniem w jego towarzystwie. 8 Odpowiedź przez maniek_z_maniek 2015-03-04 11:41:12 maniek_z_maniek Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-10-06 Posty: 3,299 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Rada jest jedna. Po prostu nie dac sie pokusie, ale zeby to zrobic trzeba sie skupic na innych rzeczach, poszukac sily gdzie indziej, jesli jej nie ma w Tobie. Pomysl sobie ze Twoje postepowanie moze zniszczyc zycie Twoje i Twojej rodziny, byc moze dziecka. Twoja przyjemnosc (bo w takich kategoriach nalezy do rozpatrywac) skonczy sie cierpieniem Twoim i innych. Veritas in omnem partem sui eadem est 9 Odpowiedź przez Mały_Książe 2015-03-04 11:43:26 Ostatnio edytowany przez Mały_Książe (2015-03-04 11:44:47) Mały_Książe Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-12 Posty: 564 Wiek: 32 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Pochwal się o wszystkim mężowi, lepszego otrzeźwienia nikt Ci nie zafunduje...Może jak uzmysłowisz sobie, że możesz stracić wszystko co masz, znów zaczniesz mysleć głową a nie .... "Wiesz... gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca..." 10 Odpowiedź przez Cyngli 2015-03-04 11:50:46 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Jak ktoś ma zgniłą moralność, to nic się nie da zmiana pracy nie pomoże, bo w innej też może jakiś facet masz deficyty w sferze seksualnej, to przypomnij sobie, że masz męża, albo ewentualnie kup sobie jeszcze dodać - jako osoba, która mieszkała na stałe we Francji - Francuzi już tak mają, że jest to buzi-buzi, normalna sprawa. To, co Tobie wygląda na podryw, jest normalnym, kurtuazyjnym zachowaniem. 11 Odpowiedź przez AniLE 2015-03-04 14:10:01 AniLE Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-03 Posty: 3 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... No coz, serdeczne podziekowania dla tych paru, ktore / ktorzy dali mi fajne porady (bardzo podobala mi sie ta gdzie mam sobie wyobrazic, ze szanowny kolega siedzi na kiblu : ). Lwica, Panibaronowa, Pachnacypodroznik, Rafatal, Maniek z Maniek - dzieki Wam bardzo!!!Co jest jednak smutne, to to, ze chyba niektorzy nie umieja czytac...Przeciez pisalam wyraznie, ze NIE CHCE, NIE ZAMIERZAM, chocby durnowaty leb chcial. Wiec zamierzam walic glowa w sciane, wyobrazac sobie kibel i Bog wie co jeszcze - bo NIE CHCE wdawac sie w zadne romanse. Wymyslam sobie 150 roznych powodow dla ktorych NIE, NIE i czesc z Was od razu by mnie spalila na stosie... O co Was prosze - to o rozne porady na to jak NIE, a nie jak tak... 12 Odpowiedź przez Cyngli 2015-03-04 15:19:47 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... A skąd my mamy to wiedzieć? W życiu mi do głowy nie przyszło, by męża swoje myślenie, zastanów się, czego Ci brakuje, że myślisz o zdradzie. 13 Odpowiedź przez Iwona40 2015-03-04 20:32:39 Iwona40 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-11 Posty: 774 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... AniLE napisał/a:Kochane Kobitki, Postanowilam sie zebrac w garsc i napisac w nadziei, ze mi pomozecie. Mam bowiem taki maly problem...Jestem dzieciata mezatka, w domu wszystko dobrze sie uklada. I wszystko byloby dobrze, gdyby nie ten moj durnowaty mozg, ktoremu sie wydaje, ze sie zakochalam... w koledze z pracy... w dodatku o wiele ode mnie starszym...Pracujemy oboje przy projekcie nowego systemu, wiec choc atmosfera w pracy jest cudo, to jednak jest bardzo, bardzo duzo stresu. Wiem, ze nasz mozg moze "pomylic" napiecie w pracy z napieciem jakim jest zafascynowanie kims - i wlasnie na mnie to padlo!!!Ironia losu, jeszcze jakis rok temu facet wydawal mi sie raczej niezbyt sympatyczny. Nie jest przystojny. Nie jest nawet w moim typie, wrecz przeciwnie!!!!! Jest zonaty, jego zona pracuje w tym samym zakladzie i dobrze sie znamy. Zaciskam zeby jak tylko moge bo (jak mysle na trzezwo) wcale nie chce wdawac sie w zaden romans (zeby i sobie zycia nie kopac, ani jemu ani jej). Ale tak sie sklada, ze mamy ze soba bardzo duzo do czynienia i jak tylko znajde sie kolo niego, trace rozum. Staram sie nie poddac, ale to prawie boli (cos jak byscie w polowie stosunku nagle mialy przestac i powiedziec facetowi "wiesz, dokonczymy kiedy indziej") .Jesli chodzi o niego, to jestem praktycznie pewna, ze jestem dla niego po prostu kolezanka z pracy. Cale szczescie, ze nie probuje mnie podrywac (choc czasem trafiaja mu sie zarty z podtekstem)...Probuje roznych rzeczy: poniewaz rzecz dzieje sie we Francji, tutejsze powitanie (co Was pewnie zbulwersuje) to calowanie sie dwa razy w policzek. Wszyscy to robia, to mniej wiecej jak nasze "czesc". Juz sama nie wiem czy mam zamknac oczy i w upojeniu wachac jego perfumy czy tez wstrzymac oddech - kiedy mowimy sobie "dzien dobry". Jak tak dalej pojdzie, to sie udusze... Ktoregos dnia probowalam przejsc na powadanie reki, ale osiagnelam tylko to, ze on doszedl do wniosku, ze musze byc juz zupelnie wymeczona przez siedzenie po godzinach, i przez caly dzien cackal sie ze mna jak ze zgnilym jajkiem, nie pozwalal innym mi przeszladzac, przynosil ciastka itp. Cholera, a tak sie staralam... Kiedy jedziemy razem w delegacje, juz samo siedzenie w samochodzie kolo niego to meka. Jeszcze gorzej w samolocie, bo siedzimy prawie sie dotykajac. Kiedy wracamy z biura do hotelu, czasami pewnie wychodze na milczka, bo staram sie jak moge nie probowac go prowokowac - choc az mnie skreca na mysl, ze pewnie niewiele potrzeba, zebysmy razem wyladowali w lozku. Juz nie mowiac o tym, ze on czasem nawet na ten temat sie - staram sie jak moge, ale w glowie mam tylko jedna mysl: usiasc mu na kolanach i zaczac calowac bez opamietania...Poradzcie pliz co ja mam zrobic, zeby sie nie dac...!! Dzieki wielkie!AniAni, to te feromony są przyczyną tej twojej chci..y, fe! chemii do kolegi. Może powinien zmienić perfumy? , albo przez 1 tydzień unikać kąpieli Tak poważnie, to nie ma obowiązku całowania się z nikim, sama o sobie decydujesz. Dyplomatycznie możesz powiedzieć, że lubisz i cenisz współpracowników, natomiast całusy rezerwujesz dla dużo myślisz o seksie z kolegą, sama się tym nakręcasz. Pomyśl o jego żonie i dzieciach, o dramacie twojego meża, twoich dzieci oraz tamtej rodziny gdybyś zrealizowała tą swoją jak twoje pożycie seks. układa się z mężem? Miłość szanuje. Kocham cię, więc w ciebie wierzę. Wiem, że jesteś wystarczająco silny, mądry, dobry, żebyśdokonywał własnych wyborów. Nie muszę za ciebie to potrafisz. 14 Odpowiedź przez Paweło 2015-03-04 20:36:47 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-03-04 20:37:00) Paweło Net-facet Nieaktywny Zawód: Kagaku gijutsu sha Zarejestrowany: 2015-02-22 Posty: 1,620 Wiek: już 33 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Czy wy myślicie ona tego nie chce i oby się tego trzymała. Transhumanista "Starzenie się to odwieczna choroba choroba która należy w końcu wyleczyć" (strona niekomercyjna)"Człowiekowi mądremu cała ziemia jest dostępna, gdyż ojczyzną szlachetnej duszy jest cały świat" Demokryt 15 Odpowiedź przez AniLE 2015-03-05 14:17:09 AniLE Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-03 Posty: 3 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Iwona, Dzieki za porade! Jesli chodzi o sex z mezem - to od lat sie nie zmienilo. Kochamy sie w weekendy, bo w tygodniu wracamy z roboty i padamy na pysk Moze bede musiala cos wymyslec pod tym katem...Na razie, na bazie Waszych porad, zaprosilam znajmych na kolejny weekend na Andrzejki... Co prawda Swieta nie te, ani moj maz ani znajmomi nie maja pojecia co to jest wiec to nie ma znaczenia - najwazniejsze, zebysmy sie dobrze bawili. Polejemy sobie wosk, poprzestawiamy kapcie, a potem im powiem, ze sie spoznilismy pol roku... Jeszcze raz wielkie dzieki, podniesliscie mnie na duchu! 16 Odpowiedź przez Zwyczajny_facet 2015-03-05 14:33:46 Zwyczajny_facet Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-04 Posty: 71 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans...Witam, Zamiast zdradzić męża oraz uniknąć szkód jakie może Pani wyrządzić swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, proponuje zakup porządnego wibratora ( informacje o najlepszych można znaleźć w internecie). Jestem pewien, że seks z wibratorem okaże się lepszy niż z kolegą. Wierzę, że uda się Pani pogonić motyle i nie zdradzić 17 Odpowiedź przez arcania 2015-03-06 23:09:45 arcania Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-10-04 Posty: 2,657 Odp: Co zrobic, zeby sie nie wdac w romans... Ja bym biła głowa w mur.... "A we mnie samym wilki dwa...oblicze dobra, oblicze zła...walczą ze sobą nieustannie...wygrywa ten którego karmię " Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź pf — wda|wać impf Ⅰvt Moda to ease Ⅱ wdać się — wdawać się 1. (wplątać się) (w konflikt, spór) to enter (w coś into sth); (w interesy, układy) to get involved (w coś in sth); (w bójkę) to get (w coś into sth); (w wojnę) to embark (w coś on sth); (we flirt, w intrygi) to engage (w coś in sth)- znów się wdał w jakąś awanturę he got himself into yet another row 2. (zaangażować się) (w dyskusję) to embark (w coś on sth); (w dialog, polemikę) to engage (w coś in sth); (w szczegóły) to enter (w coś into sth); (w wyjaśnienia) to go (w coś into sth); (w opisy) to launch (w coś into sth)- wdała się w romans z żonatym mężczyzną she got involved (in an affair) with a married man 3. (związać się) to get in (w coś with sth)- wdać się w złe towarzystwo to get into bad company 4. (wrodzić się) to take (w kogoś after sb)- wdała się w matkę she takes after her mother 5. (zaistnieć) [bieda, gangrena, zapalenie płuc] to set in - w domu wdały się mole the house became infested with (clothes) moths Jakiś czas temu wdałam się w romans ze znajomym. Spotkaliśmy się kilka razy, ale ja już nie chcę kontynuować tej znajomości. Jestem mężatką i zrozumiałam swój błąd. Natomiast znajomy twierdzi, że jest bardzo zakochany, i nie chce odpuścić oraz mówi, że będzie o mnie walczyć. Gdy usłyszał, że to koniec, zagroził, że ma kopie naszych rozmów, więc może wysłać mężowi, by dowiedział się o wszystkim, co się działo. Grozi mi non stop i czuję się zagrożona! Nie chcę, by moje małżeństwo się posypało. Nie mogę spać, bo nie wiem, co ten były kochanek zrobi. Czy jest na to jakiś artykuł dotyczący tego typu zastraszania mnie? Czy policja może na to zareagować, aby powstrzymać jego działania? Dodam, że on odwiedza mnie często w pracy, mimo że nie zgadzam się na to. Jak się od niego uwolnić? Zdrada małżeńska Prawo to jeden z rodzajów systemów normatywnych – a każdy ma swą „specjalność” (co chyba najwyraźniejsze jest w przypadku mody) – więc nie sposób udzielić, zwłaszcza rzeczywiście skutecznej, odpowiedzi na zadane przez Panią pytania, szczególnie na pytanie ostatnie. Sięgnięcie do przeszłości – w tym do bardzo znanego piśmiennictwa (np. Biblii, tragedii greckich, Dekameronu) pokazuje, że ludzie od tysiącleci borykali się ze skutkami zdrady (nie tylko przez siebie popełnionej). Część „kronik kryminalnych” i „kronik towarzyskich” wiąże się z takimi okolicznościami. Doświadczenie ludzkości pokazuje, że (przynajmniej dotychczas) brak skutecznej „recepty” na takie problemy. Trudno więc zakładać wypracowania takiej odpowiedzi przez prawodawcę. Wprawdzie współcześnie grozi kara za część zachowań, które wcześniej często były „prawnie obojętnymi okolicznościami”, ale przepisy prawne (w tym proceduralne) nie dają gwarancji zatajenia prawdy. W odpowiedzi z zakresu prawa wypada skoncentrować się na zagadnieniach prawnych, w tym na konstrukcjach prawnych – inne aspekty (np. moralne lub religijne) „zostawiając na dalszym planie”. Swoistym zagadnieniem z „pogranicza” (między różnymi systemami normatywnymi) jest treść artykułu 23 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (skrótowo: Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli. Pani słowa wskazują na to, że doszło do okoliczności prawnie istotnej – to jest do zdrady małżeńskiej. Nękanie i groźby ze strony byłego kochanka Cytuję art. 23 w celu zaakcentowania potrzeby ujmowania zjawisk we właściwych ramach – chodzi (między innymi) o ramy ochrony prawnej. Opis sytuacji wskazuje na to, że mogło dojść do przestępstwa – a przynajmniej do usiłowania przestępstwa (zaś usiłowanie również może skutkować odpowiedzialnością prawną); Pani słowa także akcentują kontekst karnistyczny. Dlatego proszę spokojnie (o ile to możliwe) zestawić sytuację (w tym zachowania owego mężczyzny) z przepisami prawnymi – zwłaszcza z niżej (pod tą odpowiedzią) zacytowanymi przepisami Kodeksu karnego (skrótowo: Nie można wykluczyć także odpowiedzialności cywilnej; szczególnie za naruszenie dóbr osobistych – głównie: art. 23 i art. 24 Kodeksu cywilnego (skrótowo: Jak widać, obowiązują przepisy prawne, które pozwalają prawnie zakwalifikować opisane przez Panią zachowania, w tym kłopotliwe dla Pani aktualne czynności owego Mężczyzny. Same przepisy prawne to (szczególnie według teorii funkcjonalizmu w prawie) law in books („prawo w książkach”), a więc (z reguły) o niezbyt dużym znaczeniu praktycznym dla większości ludzi. Jak ono może „przekształcić się” w law in action („prawo w działaniu”. Ten aspekt szczególnie mocno wiąże się Pani pytaniem – cytuję: „Czy policja może na to zareagować, aby powstrzymać jego działania?”. Organy ścigania (szczególnie prokuratura oraz policja państwowa) są organami władzy publicznej (a dokładniej: organami władzy państwowej). Spoczywa na nich obowiązek działania na podstawie i w granicach prawa (stosownie do, sformułowanej w art. 7 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zasady praworządności, zwanej też zasadą legalizmu). Przepisy prawne (zwłaszcza zawarte w ustawie o prokuraturze oraz w ustawie o policji) stanowią ramy legalnej działalności organów ścigania; w zakresie ścigania przestępczości chodzi także (przede wszystkim) o przepisy dwóch kodeksów: Kodeksu karnego oraz Kodeksu postępowania karnego. Jeżeli do organów ścigania trafi powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, to powinny zostać podjęte właściwe czynności – często są to najpierw czynności sprawdzające. W przypadku stwierdzenia, że Pani padła ofiarą przestępstwa – np. polegającej na zmuszaniu do określonego zachowania groźby bezprawnej (art. 191 lub nękania (art. 190a – powinny zostać podjęte dalej idące czynności (w zakresie właściwego postępowania karnego). Proszę zwrócić uwagę na to, że stypizowane w niżej zacytowanych artykułach przestępstwa są przestępstwami ściganymi na wniosek (najczęściej na wniosek pokrzywdzonego). Dlatego funkcjonariusze organów ścigania (np. policjanci) są uprawnieni domagać się podjęcia i odpowiedniego przejawienia Pani decyzji w zakresie ścigania sprawcy – to jest skierowania wniosku o ściganie. Zgłoszenie prześladowania przez byłego kochanka na policję Pokrzywdzony powinien być wspierany przez organy ścigania we właściwym zakresie – jako ofiara przestępstwa, a nie całościowo. Autorytet państwa, tak zwane imperium państwowe ma służyć wspieraniu pokrzywdzonego jako pokrzywdzonego – a nie np. w udzielaniu pokrzywdzonemu wszechstronnej ochrony w jego różnych innych „obszarach” życiowego funkcjonowania. Chociaż przykłady mogą być ryzykowne, to często ułatwiają zrozumienie istoty rzecz, więc posłużmy się przykładami. Jeżeli jakiś człowiek został pobity, to powinien otrzymać wsparcia jako ofiara pobicia; nie oznacza to jednak, jakoby policjanci mieli obowiązek (czy to z własnych środków, czy to na koszt Skarbu Państwa) spłacać długi pobitego (np.: zobowiązania z tytułu zakupów na raty, tak zwany kredyt hipoteczny lub ciążące na pobitym alimenty). Niekiedy pomoc (zwłaszcza „rozszerzona”) może uzasadniać powiadomienie wierzycieli ofiary pobicia (zwłaszcza znajdującej się w ciężkim stanie w szpitalu) o zaistniałym problemie, ale także taka pomoc może wywołać odmienne od oczekiwanych skutki (np. bezczelne dążenie do przeprowadzenie egzekucji świadczeń od dłużnika faktycznie pozbawionego możności bronienia się). Jeśli jakiś człowiek zostanie okradziony, to organy ścigania powinny mu pomóc (jako ofierze kradzieży); jednak nawet wtedy taki człowiek nie przestaje ponosić odpowiedzialności prawnej (być może nawet karnej) za dokonane przez siebie bezprawie – np. znęcanie się nad domownikami (art. 207 lub przywłaszczenie (art. 284 Gdyby zostało wszczęte postępowanie karne (np. dotyczące nękania lub gróźb bezprawnych), to wcale nie znaczy zapewnienia Pani prawnej ochrony przed próbą ujawnienia bardzo kłopotliwych dla Pani okoliczności. Prokuratura i Policja mają inne zadania od powiadamiania albo zatajania zdrad małżeńskich; te organy powinny być skoncentrowane na zagadnieniach z zakresu prawa karnego (niekiedy prawa wykroczeń). Poza zakresem ich właściwości jest „ratowanie małżeństw”; w tym na prośbę osoby obawiającej się skutków naruszenia obowiązku wierności – np. rozwodu (art. 56 i następne być może rozwodu z orzeczeniem o winie (art. 57 oraz skutków ekonomicznych orzeczenia o winie za rozkład pożycia małżeńskiego (co ustawodawca dokładnie uregulował w art. 60 Proponuję zwrócić uwagę na różne szczegóły. Tak zwane przychodzenie pism z organów ścigania w większości domów (poza środowiskami patologicznymi) może skutkować przynajmniej zainteresowaniem. Jeżeli w związku z zaistniałą sytuacją będzie prowadzone jakieś postępowanie – np. postępowanie karne lub proces o naruszenie dóbr osobistych (art. 23 art. 24 – to rozsądek podpowiada „zorganizowanie” właściwego adresu do doręczeń (najlepiej nie u osoby, która nawet po iluś latach mogłaby „wygadać się”). Nachodzenie przez byłego kochanka w miejscu pracy Miejsca pracy (a zwłaszcza miejsca wykonywania pracy) są różne. Dla niektórych czymś właściwym jest obecność „publiczności”, zaś w innych obecność osób trzecich jest przynajmniej poważnie ograniczona. Proszę rozważyć zmianę (w porozumieniu ze zwierzchnikami) miejsca świadczenia pracy – na takie, w którym byłoby czymś przynajmniej dziwnym „kręcenie się osób trzecich”; zmiana pracodawcy mogłaby okazać się nie tylko złożona, ale również nieskuteczna (w kontekście faktycznego celu takiej zmiany). Niektóre środowiska (w tym pracownicze) cechuje duże wścibstwo (często w połączeniu z plotkarstwem), zaś inne są bardziej „anonimowe”. Poza tym wyposażenie (szczególnie rejestrujące zdarzenia) może w określonych postępowaniach – np. w sprawie karnej lub w procesie rozwodowym – ułatwiać udowodnienie określonych istotnych okoliczności. Mogę formułować jedynie uwagi ogólne na ten temat – z uwagi na brak dokładniejszych informacji o (rodzaju) pracy przez Panią wykonywanej. Niejako na marginesie (z uwagi na ewentualną eskalację zachowań owego mężczyzny) warto wspomnieć o tym, że ustawodawca przewidział także możność bronienia się w postępowaniu karnym przed zniesławieniem (art. 212 i następne oraz przed zniewagą (art. 216 Te przestępstwa są ścigane z oskarżenia prywatnego – oznacza to, że pokrzywdzony powinien (samodzielnie lub z pomocą prawnika) przygotować, wnieść do sądu karnego oraz przed sądem karnym popierać akt oskarżenia (tak zwany prywatny akt oskarżenia). Taki tryb ścigania cechuje spore podobieństwo do dochodzenia roszczeń w sprawach cywilnych. Różne postępowania nie gwarantują zachowania dyskrecji. Nie tylko dlatego, że mogłoby dojść np. do zawnioskowania o przeprowadzenie dowodu z zeznań kogoś z Pani środowiska (np. Pani męża lub jakiejś plotkarskiej znajomej). Ponadto ludziom (w tym oskarżonym, a nawet skazanym) wolno korzystać z różnych wolności (np. z wolności słowa, w tym realizowanej korespondencyjnie). Także w przypadku skazania Sprawcy na karę pozbawienia wolności (i to bez warunkowego zawieszenia jej wykonania) mógłby on wysłać list do kogoś, kto (zwłaszcza Pani zdaniem) nie powinien (do)wiedzieć się o kłopotliwych dla Pani okolicznościach. Groźba popełnienia przestępstwa Z Kodeksu karnego: „Art. 190 § 1. Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego. Art. 190a § 1. Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Tej samej karze podlega, kto, podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej. § 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. § 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego. Art. 191 § 1. Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 1a. Tej samej karze podlega, kto w celu określonym w § 1 stosuje przemoc innego rodzaju uporczywie lub w sposób istotnie utrudniający innej osobie korzystanie z zajmowanego lokalu mieszkalnego. § 2. Jeżeli sprawca działa w sposób określony w § 1 w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 3. Ściganie przestępstwa określonego w § 1a następuje na wniosek pokrzywdzonego. Art. 191a § 1. Kto utrwala wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej, używając w tym celu wobec niej przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, albo wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody rozpowszechnia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego”. Jeśli masz podobny problem prawny, zadaj pytanie naszemu prawnikowi (przygotowujemy też pisma) w formularzu poniżej ▼▼▼ Zapytaj prawnika - porady prawne online . fot. Adobe Stock Wiem, że zrobiłam bardzo źle. Na szczęście w porę się opamiętałam. Albo raczej – w porę los opamiętał się za nauczycielką. Uczę matematyki w liceum i cokolwiek by nie mówiono o tym zawodzie, ja wiem swoje. To dobra praca, pewna, dająca satysfakcję. A młodzież? Tyle się teraz słyszy, że coraz gorsza, że szacunku nie ma dla starszych, że robi, co chce. Moim zdaniem, młodzież zawsze była taka sama. Nigdy nie miałam z uczniami problemów wychowawczych. Inne, owszem, miałam... To było w połowie semestru. Dyrektor podszedł do mnie na dużej przerwie i powiedział: – Pani Bożenko, będzie pani miała nowego ucznia. Chłopak przyjechał ze Stanów z rodzicami, taki spóźniony powrót z emigracji, bo nigdy w Polsce nie mieszkał – tu dyrektor uśmiechnął się ironicznie. – Proszę się nim zająć, może mieć trochę kłopotów z polskim, z obyczajami, sama pani wie najlepiej. Powiedzmy szczerze, że może i wiedziałam, ale zachwycona nie byłam. Sporo pracy włożyłam już w swoją klasę i bałam się, że pojawienie się nowego ucznia, zwłaszcza tak atrakcyjnego dla „moich” dzieciaków może wszystko zniszczyć. Nie zaprzątałam sobie tym jednak głowy jakoś specjalnie. Nieco mocniej się zaniepokoiłam, kiedy po dwóch dniach od zapowiedzi dyrektora po raz pierwszy zobaczyłam Adama. Powiedzieć, że chłopak był przystojny, to mało. Był wyjątkowy: smukły, wysoki, śniady, z równiutkimi białymi zębami jak z reklamy pasty. Już sobie wyobrażałam, jakie wrażenie zrobi na uczennicach z mojej klasy. I ten jego uroczy, egzotyczny akcent, i doskonałe maniery, bo Adam nie miał nic w sobie ze zblazowanego amerykańskiego chłopaka. Oczywiście, nie obyło się bez problemów. Adam, przyzwyczajony do mówienia wszystkim na „ty”, zwrócił się tak do naszej dość zaawansowanej już wiekiem historycy. Kobieta mało zawału nie dostała! Dla mnie nie miało to większego znaczenia, ale jako wychowawczyni, musiałam rozwiązać ten problem. Poprosiłam więc Adama, aby został dwie godziny dłużej i zamiast na kółko sportowe przyszedł do pokoju nauczycielskiego. Oczywiście zastosował się do prośby. – Coś pewnie narozrabiałem? – zapytał od drzwi. Aż się zdziwiłam, jaki był skruszony. – Wiem, że to wynika z twoich problemów językowych i przyzwyczajeń – wyjaśniłam – ale musisz bardziej uważać, jak się zwracasz do innych, zwłaszcza do nauczycieli i starszych osób... – urwałam w pół zdania. Odniosłam wrażenie, że Adam w ogóle mnie nie słucha. Tak dziwnie na mnie patrzył, jakoś tak intensywnie, inaczej niż zwykle robią to uczniowie wezwani na dywanik. – Adam? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zniecierpliwiłam się. – Ależ tak, oczywiście – zapewnił jakby trochę zmieszany. – Jutro, zaraz z rana przeproszę panią od historii, bardzo mi przykro, do widzenia. Zdziwiłam się, że tak szybko się zgodził i to bez żadnych protestów. Ale w końcu wychowano go w zupełnie innej kulturze. „Pewnie tak u niego w szkole załatwia się sprawy” – pomyślałam. Trzeba przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem jego zachowania. Oby więcej było takich uczniów – westchnęłam i postanowiłam wykorzystać godzinę, która mi została, na sprawdzenie prac domowych. Od tej rozmowy Adam jakby bardziej się ośmielił. Przychodził do mnie z różnymi problemami, na które napotykał w szkole. Nie był przy tym natrętny, jak czasami bywają, co tu się oszukiwać, dzieciaki. Lubiłam z nim rozmawiać, cieszyłam się, że obdarzył mnie takim zaufaniem. Tamtego popołudnia też czekał na mnie przed pokojem nauczycielskim. – Chciałbym z panią porozmawiać. Czy znajdzie pani chwilę? – zapytał. Widać było, że był jakiś przygaszony. – Pewnie – odpowiedziałam, żegnając się w myślach z popołudniowym rajdem po sklepach, który sobie wymarzyłam. Taka to już praca w szkole, że czasami trzeba zostać dłużej i nikt nie robi z tego powodu problemu. – Zapraszam cię do pokoju... albo nie – zmieniłam zdanie, zobaczywszy wymowne miny koleżanek. Nie wszystkim było w smak, że zostaję w szkole po godzinach. – Może lepiej pogadajmy w klasie, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał – zaproponowałam. W klasie rzeczywiście atmosfera bardziej sprzyjała zwierzeniom. W ciągu kilku minut dowiedziałam się, jak bardzo Adam musi udawać, jak czuje się samotny i nierozumiany, jak wielki ma żal do rodziców, że za niego zdecydowali, w jakim kraju ma żyć. Było mi tego chłopaka naprawdę szkoda. Co z tego, że ma filmową urodę i nie może się opędzić od dziewczyn, kiedy nie ma żadnych przyjaciół, wspólnych wspomnień z chłopakami z klasy czy osiedla. Tak naprawdę świetnie go rozumiałam. Przecież ja też przyjechałam tu, do tej dziury, z mojego rodzinnego Gdańska, za mężem. I kto by pomyślał, że dla Waldka rzuciłam wszystko, a on po dwóch latach oznajmił mi, że jego uczucie się wypaliło i jedzie szukać szczęścia gdzie indziej. A ja zostałam sama z depresją i nauczycielską pensją. Dzięki Bogu jakoś sobie poradziłam... Tak się zamyśliłam, że przeoczyłam ładny kawał wypowiedzi swojego ucznia. Żeby to przed nim ukryć, szybko spojrzałam mu prosto w oczy, tak jakbym cały czas bardzo uważnie go słuchała. – ...w zasadzie tylko pani mi pomaga z nauczycieli, tak wygląda prawda. Tam, skąd przyjechałem, jest zupełnie inaczej. – Adam miał w głosie taką gorycz, że odruchowo, chcąc go pocieszyć, położyłam mu rękę na włosach i pogłaskałam go czule. Jasne, milion razy słyszałam na szkoleniach, że nie wolno dotykać uczniów, bo mogą nas oskarżyć o niestworzone rzeczy, ale czasami zdarzają się takie sytuacje, że trudno się powstrzymać od cieplejszego gestu. Teraz już rozumiem – trzeba słuchać tych mądrych ludzi, którzy nas szkolą. Ale wtedy wydawało mi się, że wiem lepiej. Mój 19-letni uczeń tymczasem, dla mnie jeszcze dzieciak, odebrał mój gest zupełnie inaczej. Odwrócił nagle swoją śliczną twarz z firanką czarnych rzęs, przybliżył się bardzo mocno do mnie i powiedział żarliwym głosem: – Pani jest bardzo atrakcyjną kobietą, wie pani o tym. Powinnam w tym momencie zdecydowanie zareagować. Przecież to ja jestem dorosła i powinnam przewidzieć, jak może się skończyć się taka rozmowa z chłopakiem, u którego szaleją hormony. Nic jednak nie zrobiłam. Teraz wolę myśleć, że zostałam zaskoczona, ale może po prostu miło było usłyszeć szczery komplement, na który czekałam przez ostatnich kilka lat. Może po prostu miałam dość samotności. A może to była chwila słabości... Nie potrafię już dzisiaj tego wytłumaczyć i staram się o tym nie myśleć. Tak jest lepiej. W każdym razie wtedy pozwoliłam się pocałować. Co więcej, oddałam pocałunek. – I co teraz? – zapytał mój uczeń i wychowanek. – Teraz to przyjdź do mnie jutro po południu. Będę mogła cię znowu wysłuchać i jakoś pomóc – odpowiedziałam swobodnym tonem, jakbym podobne konwersacje prowadziła codziennie i podałam mu swój domowy adres. Oczywiście cały następny dzień tysiąc razy zbierałam się, by zadzwonić do Adama i stanowczo odwołać nasze spotkanie. Oszukiwałam się jednak, że przecież tak naprawdę mam zamiar tylko pomóc swojemu uczniowi odnaleźć się w nowym kraju. Wyglądał rewelacyjnie. Myślę, że specjalnie ubrał się tak, aby sprawiać wrażenie, że jest znacznie starszy – był w błękitnej koszuli i szarych spodniach. Już w przedpokoju zaczęliśmy się namiętnie całować. Miał takie gorące usta i mocne ramiona. – Nie mogłem się doczekać wieczora – szeptał, obejmując mnie czule. – Nie mogę uwierzyć, że mnie wybrałaś. Rozmawialiśmy, pijąc czerwone wino, które Adam przyniósł ze sobą. Jak mogłam do tego dopuścić? Kompletnie musiałam stracić głowę. Potem jakoś samo tak wyszło, że poszliśmy do sypialni. Okazał się gorącym, zdecydowanym kochankiem. Na szczęście nie byłam pierwszą kobietą Adama. Mówię na szczęście, bo chyba nie wybaczyłabym sobie do końca życia, gdybym uwiodła niewinnego chłopaka. – Tam, gdzie mieszkałem, szybciej się dojrzewa – śmiał się Adam, opowiadając mi o sobie. – Tam pewne rzeczy są na porządku dziennym. Nawet nasz romans ludzie by zaakceptowali. – Ale tu jest tu – stwierdziłam zdecydowanie. – Nie ma mowy o żadnym romansie! Chyba już wtedy przestraszyłam się grożących mi konsekwencji. Romans z uczniem byłby dla mnie nie tylko zawodowym, ale i prywatnym samobójstwem. Ludzie nie wybaczają takich rzeczy. – Musiałabym się stąd wynieść, zmienić pracę – tłumaczyłam Adamowi. On jednak uważał, że przesadzam. Nie zamierzał się także zastosować do mojego zakazu ciągnięcia „tego błędu”, jak mówiłam, dalej. Odwiedzał mnie co drugi wieczór, a ja nie miałam siły zakończyć tej znajomości. Choć za każdym razem coraz bardziej docierało do mnie, że powinnam to zrobić. Adam, żeby usprawiedliwić swoje wieczorne wyjścia, wyjaśnił rodzicom, że ma dziewczynę. Rzecz jasna, nie zdradził mojego imienia. Aż trudno to sobie wyobrazić, jaką komedię graliśmy w szkole, gdzie Adam oczywiście zwracał się do mnie per „pani”. Często obserwowałam swojego kochanka na przerwach (jak to dziś dla mnie strasznie brzmi), jak rozmawiał ze swymi kolegami. Był wtedy dla mnie zwykłym uczniem, jakich przewija się setki. Zupełnie nie łączyłam jego z chłopakiem, który przychodził wieczorami do mojego mieszkania. Tak jakby to były dwie zupełnie różne osoby. Coraz mniej podobał mi się romans, w który się wdałam. Po okresie fascynacji pojawił się strach. Obsesyjnie bałam się, że ktoś odkryje naszą tajemnicę. – Koniecznie musimy skończyć naszą znajomość – powtarzałam. Ale im bardziej tego pragnęłam, tym Adam mocniej chciał ze mną zostać. Zaczął nawet coś mówić o ujawnieniu się i małżeństwie, ale ja wtedy po prostu go wyśmiałam. Takie rzeczy może tylko opowiadać dziecko kompletnie nieznające życia. Nie wiem, jakby się ten nasz romans skończył. Niewykluczone, że w końcu ktoś, by się zorientował i cały mój poukładany świat runąłby jak domek z kart. Na szczęście stało się inaczej. Ojciec Adama zdecydował, że jednak lepiej ułożą sobie życie w Wielkiej Brytanii niż w Polsce. Mieliśmy dwa tygodnie na pożegnanie. Nie wiem, co teraz się z nim dzieje. Nie zostawiliśmy sobie adresów, tak jest bezpieczniej. Adam coś tam przebąkiwał, że przyjedzie, ale ja nie miałam złudzeń. Wierzę, że w nowym miejscu znalazł dla siebie odpowiednią dziewczynę, rówieśniczkę. A ja wiem po tej całej historii jedno – jakikolwiek by ten mój uczeń nie był, już nigdy nie pozwolę sobie na przekroczenie panującego między nami dystansu. Takie sprawy zazwyczaj nie kończą się dobrze. Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji:„W wieku 16 lat oddałam córkę do adopcji. Teraz uratowałam życie wnuczce, która była ciężko chora”„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się uda攄W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa” Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem! fot. Adobe Stock Kocham swojego męża i nigdy przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby być inaczej. Nie pytajcie mnie, dlaczego go zdradziłam, skoro jest miłością mojego życia. Nie wiem. Może dlatego, że Hubert był od trzech miesięcy za granicą i jedyny kontakt, jaki ze sobą mieliśmy, to pisanie ze sobą na Facebooku i w ostateczności rozmowa na kamerkach. Może dlatego, że pół roku wcześniej urodziłam bliźniaki, a moja rola w życiu od dłuższego czasu sprowadzała się tylko do bycia matką, nianią, sprzątaczką, kucharką, praczką i zaopatrzeniowcem - za to w żadnym stopniu nie po prostu kobietą. A tego mi tak bardzo brakowało! Sebastian jest raczej dalekim znajomym Huberta, poznaliśmy się kilka lat temu na weselu ich wspólnych przyjaciół. Zamieniliśmy kilka słów, zaobserwowaliśmy się na portalach społecznościowych i... tyle. Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą, gdy Hubert już był tysiące kilometrów od domu. Raz polajkował mój post, innym razem skomentował zdjęcie... Zaczepialiśmy się tak przez dwa tygodnie, potem przenieśliśmy się do wiadomości prywatnych, dalej na kawę, a w końcu... do łóżka. Przypomniał mi, że nie jestem tylko kurą domową Sebastian był zupełnie inny od mojego męża. Hubert był spokojny, opanowany, czuły w łóżku. Sebek żył tu i teraz, nie planował, a żył spontanicznie. W łóżku był namiętny, eksperymentował i namawiał do tego mnie. Gdy poprosił mnie, żebym wysłała mu swoje nagie zdjęcia, początkowo się opierałam. On jednak nakłaniał mnie, mówiąc, że bardzo go to podnieca i chciałby móc patrzeć na mnie nawet, gdy nie ma mnie obok. W końcu uległam, a Sebastian wydawał się naprawdę zadowolony. Mijały miesiące i w końcu nadszedł czas, kiedy Hubert miał wrócić do domu. Mój kochanek wiedział, że nasz romans nie będzie trwał wiecznie. Było miło, ale się skończyło - tak przynajmniej myślałam. On jednak miał co do tego inne zdanie. Początkowo nie mógł pogodzić się z tym, że z nami koniec. Najpierw odgrażał się, że tego pożałuję, potem zamilkł, a ja myślałam, że odpuścił. Okazało się jednak, że nie. Miał po prostu inny się od tego, gdy miesiąc po powrocie mojego męża wysłał mi... moje zdjęcie. Nie wiedziałam, że ciągle je trzyma, a tym bardziej nie wiedziałam, po co mu ono i dlaczego mi je wysyła. Nie musiałam jednak długo czekać, aż dowiedziałam się wszystkiego. Gnojek chciał, żebym wysłała mu 50 tysięcy złotych, bo w innym wypadku powie o naszym romansie Hubertowi. A miał o czym mówić. Miał całą naszą korespondencję, sms-y, wiadomości, no i to nieszczęsne zdjęcie... Co miałam zrobić? Zapłacić? Iść na policję? Powiedzieć o wszystkim Hubertowi? Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia. Nie było opcji, bym dała mu te pieniądze bez wiedzy męża. Nie było też możliwości, by mój związek przetrwał tę próbę, na którą sama go wystawiłam. Sebastian dał mi tydzień na zapłacenie mu wymaganej kwoty. Miał to być najgorszy tydzień mojego życia i prawdopodobnie ostatni tydzień mojego małżeństwa... Nie byłam w stanie jeść, nie byłam w stanie spać, nie mogłam się zajmować dzieciakami, bo wszystko leciało mi z rąk. Hubert przyglądał mi się badawczo, jakby próbował zrozumieć, co się stało. Och, ile ja bym dała, żeby nigdy się nie dowiedział! — Martynka, czy ty chcesz ode mnie odejść? — zapytał pewnego dnia. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Skąd mu to przyszło do głowy? — Dzwonił do mnie bank, podobno chciałaś zlikwidować konto oszczędnościowe... Martyna, to miały być pieniądze na nasz dom... — powiedział smutno. A ja... nie byłam w stanie kłamać. Patrzyłam w jego smutne oczy i nagle w myślach przeleciało mi całe nasze wspólne życie. Nasze pierwsze spotkanie, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, seks, zaręczyny, ślub, narodziny bliźniaków... Jak miałam okłamywać kogoś, kto jest połową mojego życia? Jak mogłam go tak bardzo skrzywdzić? Rozpłakałam się i powiedziałam mu wszystko. O tym, jak się czułam pod jego nieobecność, o mojej zdradzie, a w końcu o szantażu Sebastiana. Hubert milczał przez cały ten czas, aż w końcu wstał z kanapy i wyszedł z domu. Nie wracał przez trzy godziny. Do domu wszedł w końcu w zakrwawionej koszuli. — Martyna, powiem wprost. Nie wiem, czy wybaczę ci zdradę. Ale to, co zrobiłaś, nie usprawiedliwia tego sukinsyna — zaczął. — Czy to, co... co was łączyło... Czy to był tylko seks? Czy seks i uczucie? — Nic do niego nie czuję, Hubert. Nie proszę cię, żebyś zrozumiał. Byłam samotna i taka... zaniedbana. Chciałam myśleć o sobie, ale zupełnie zaćmiło mi to fakt, że w ten sposób krzywdzę ciebie... — odpowiedziałam mu cicho. To była trudna rozmowa. Hubert zabrał swoje rzeczy i wyniósł się. Przez dwa tygodnie nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Aż w końcu wrócił, przytulił mnie i poprosił, byśmy zaczęli od nowa. — Potrzebuję czasu, Martyna. Ale wiem, że też nie jestem bez winy. Spróbujmy to naprawić. Codziennie staram się udowodnić mężowi, że zasługuję na jego miłość i zaufanie. Popełniłam błąd, którego żałuję jak niczego w życiu, ale dostałam od męża najwspanialszą rzecz, jaką tylko mogłam - drugą szansę. I tym razem jej nie zmarnuję... Więcej prawdziwych historii:„Sąsiadka prowadziła krucjatę przeciw agencjom towarzyskim w okolicy. Okazało się, że w jednej z nich pracuje jej córka”„Bardziej niż mnie kochał swoją dawno zmarłą żonę. To była walka z widmem, której nie umiałam wygra攄Po śmierci męża córki przestały mnie odwiedzać. Nie mam nawet kontaktu z wnukiem, bo nie zna polskiego”

wdałam się w romans